wtorek, 7 lipca 2015

Cyrkowy śpiew ~One Shot~


"Jesteś potworem! Zniknij! Przepadnij!"
"Znów straszysz mi dzieciaka! Wynocha!"
Dlaczego te słowa, przechodzą mi przez myśl, gdy tylko coś zaświeci mi ostrym światłem prosto w oczy? Dlaczego...? Właśnie "Dlaczego?" ?
Dlaczego jestem?
Dlaczego żyję?
Dlaczego jeszcze mnie nie zabiliście?
Z wyglądu, jestem normalna. No, prawie. Mam ciemne włosy, dość długie, jak i grzywkę którą zawsze zasłaniam co najmniej pół twarzy. Czymś, przez co nazywano mnie potworem, był brak tęczówek i źrenic. Oczy miałam całe białe, to było powodem czemu nazywali mnie kiedyś potworem. Obecnie, podziwiają tego potwora.
Pewnego zimowego dnia, szłam drogą do domu, był on oddalony o kilka kilometrów od najbliższego sklepu. Nagle mój wzrok przykuł drogowskaz, na którym było napisane, prawdopodobnie przez dziecko: "Tylko pieśń cyrkowa ukarze twą twarz".
Powędrowałam wtedy w kierunku wskazanym przez znak. Za kilkoma drzewami pokazał się cyrkowy namiot. Typowy dobrze znany, czerwono-biały ogromny namiot. Zajrzałam do środka, ku mojemu zdziwieniu był on pełen.
-Zapraszamy! Wstęp jest darmowy!- ciepły i głęboki męski głos zaprosił mnie do środka.
Weszłam na samą górę i czekałam aż zacznie się "show". Na sam środek zostały wyprowadzone istoty, zakute w kajdany, a usta miały zaklejone. Dwoje, jakby katów zdjęło kajdany i założyło wtyczki do uszu. Niebieskowłosy, niby mężczyzna, oraz różowowłosa niby kobieta zaczęli śpiewać.
"Time is dead and gone
Show must go on
It's time for our act
They all scream at me..."
Wszyscy ludzie powoli zasypiali. Po skończeniu całej piosenki, potwory znów zostały spętane, a ich usta zaklejone. Kilkoro cyrkowców otoczyło mnie i zanim zdążyłam się zorientować, została ogłuszona. Obudziłam się w białej sali, jakiś mężczyzna w fartuchu i maseczce, prawdopodobnie stał i czekał na ten moment. Podciął mi gardło. Mój pisk ogarnął całe pomieszczenie, i polała się krew. Ku mojemu zdziwieniu, nie zmarłam. To było coś gorszego od śmierci. Po pewnym czasie znów straciłam przytomność. Obudziłam się, a moim oczom ukazała się para z występu, byliśmy w izolatce dźwiękoszczelnej. Mężczyzna szeptem powiedział:
-Współczujemy ci. Ten sam los spotkał nas...
Szybko omiotłam wtedy parę wzrokiem, mieliśmy dwie wspólne cechy. Jedną z nich był brak tęczówki i źrenicy. Drugim, czego wtedy jeszcze nie byłam świadoma były zielone rogi.
-C-co tu się dziej?- spytałam wtedy przerażona.
-Może zacznijmy od początku... - Kobieta przybliżyła się do mnie i rozpoczęła obszerną opowieść- Ten pokaz, był rodzajem testu. Nasze głosy, w tym twój teraz po przemianie, zabijają ludzi. Najmniejszy odgłos śpiewu zabija ich. Przeżyją to tylko osoby, które urodziły się tymi potworami, którymi jesteśmy... Nie dawno zabili trzeciego który a nami występował, więc postanowili poszukać kolejnej ofiary. Nie zważają na te życia które zniszczyli, a jest ich wiele. Kończąc opowiastkę jesteś skazana na wieczną tułaczkę w tym, cyrku. I nic, tego nie zmieni...
Słowa te dotarły do mnie dopiero po kilku dniach, siedziałam w rogu skulona, modląc się by był to tylko koszmar. Chłopak o lazurowych włosach, co noc, zdejmował swój płaszcz i przykrywał mnie nim, Dokładnie wiedzieli, przez co przechodziłam, co wtedy czuję. Gdy oswoiłam się z myślą że zostałam porwana, że naprawdę jestem potworem, poprosiłam by nauczyli mnie tej pięknej piosenki. Zrobili to z przyjemnością. Kilka najbliższych występów było spokojnych. Po każdym lecz dostawałam ataku paniki, byłam świadoma że zabijałam wtedy wielu niewinnych ludzi, i dzieci. Po kilkudziesięciu latach, cyrk został przejęty przez naukowców. Nasza trójka została wzięta do tajnego laboratorium. Wielu z nich zmarło... Zabijaliśmy ich, specjalnie, ze strachu, by przeżyć. by otworzyć oczy raz jeszcze. Po około dwóch tygodniach, zorientowali się. Wycieli nasze struny głosowe. Niewiele to dało bo po kilku dniach znów rozległ się nasz morderczy głos. Spróbowali z językiem, deformacją gardła... Wszystko miało ten sam skutek, po kilku dniach wszystko wracało do stanu przed zabiegiem i znów śpiewaliśmy. Pewnego dnia, wzięli mnie na kolejne badanie, by przysporzyć mi kolejnych ran. Zszyli mi wtedy powieki, tak bym nie mogła ich otworzyć. Drażnili oczy ostrym skupionym światłem. Po całym dniu tortur, znów mogłam otworzyć... Oczodoły. Zabrali mi je, coś co dawało mi skarb, którym były kolory. Mój świat stał się czernią. Pozostała dwójka straciła węch. Zamknięci w klatce śpiewaliśmy by odzyskać część tych barw. Gdy czegoś chciałam, pomagali mi. Czy to wstać, czy to usiać, czy to złapać ich za rękę. Wszystko wtedy było dla mnie ogromnym problemem. Błogosławieństwem okazały się sny. Budziłam się tam na łące i otaczały mnie najróżniejsze kwiaty, o wszystkich możliwych kolorach. Niebo, było nocne, ale nietypowe. Głęboki granat, rozdzierały dwie smugi; pomarańczu i czerwieni. Jedna nadchodziła z północy, druga z południa. Całą tę estakadę kolorów wzbogacały miliardy gwiazd, migoczących czystą bielą.
 "Czym ja właściwie jestem?"
"Dlaczego dostałam pozwolenie by istnieć?"
Te myśli, nigdy nie były przerwane. Zawsze budziłam się po tych słowach widząc ciemność.
-Cyrkowe monstrum, kod 03 - to ja- sala pierwsza. Cyrkowe monstrum, kod 01 sala druga. Cyrkowe monstrum kod 02 sala trzecia. Dziś całkowite tasowanie, możecie sobie pośpiewać na do widzenia, za 10 minut po was przyjdą.- oznajmił szyderczy głos, który tylko pogłębił widziana przeze mnie czerń.
-Myśląc porządnie- wyszeptałam cicho- nie badali jeszcze tylko rogów... Może to nas zabić.
Chłopak i dziewczyna w odpowiedzi rozpoczęli śpiew, dołączyłam po chwili. Siedzieliśmy obok siebie i śpiewaliśmy. Zabrali nas. tym razem, o dziwo zostałam wprowadzona w narkozę. Obudziłam się w moim ukochanym śnie. Lecz dla odmiany nie byłam sama. Była ze mną para do której dołączyłam bóg wie ile lat temu.
-Tak wyglądaliśmy przed... Przed tym zdarzeniem!- stwierdziła rózowowłosa.
Zgodziliśmy się z nią, był to zły znak, ale cieszyliśmy się. Wiedzieliśmy, że to prawdopodobnie koniec, koniec żywota, koniec potwora, koniec śmiercionośnej pieśni. 

 "Czym my właściwie jesteśmy?"
"Dlaczego dostaliśmy pozwolenie by istnieć?"
Rozbrzmiały trzy dzwonkowe głosy, wprost z nieba. Zatrzymaliśmy się, cała zabawa która trwała, została zatrzymana dwoma zdaniami, wypowiedziane przez nasze głosy.
"A więc to koniec waszej nieudolnej tułaczki. Mieliście pokazać ludziom jak bardzo kruchymi są istotami, jak bardzo niewdzięcznymi i dumnymi. Sprawy przybrały nieco gorszy obrót niż przewidywałem. Chciałbym wam to wynagrodzić więc..."- powiedział basowy ciepły męski głos.
"Spotkacie się jeszcze raz..."
Wyszeptała cicho i szybko mała dziewczynka. Wszystko stało się bielą, a my rozpłynęliśmy się w niej, nasz ostatni śpiew utrzymał się trochę dłużej, po czym stopniowo zamilkł.
~***~
Dziękuję wam bardzo ze przeczytanie tych skrobałek >^<
Postanowiłam założyć tego bloga, ponieważ wiele, wiele osób powtarzało mi że mam do tego talent...
Poproszę o zostawienie opini, będzie to dla mnie niezwykle ważne :D
Ten one shot jest inspirowany na piosence "Cirus Monster" Megurine Luki.
Choć ja jak to pisałam słuchałam coveru Silvera i Mii *u* Jest on piękny, i niepowtarzalny.
Dziękuję że tu zajrzałeś! :D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz