Cześć. Jestem płatkiem śniegu. Albo i nie, bynajmniej tak wyglądam. Prawdopodobnie jestem czyjąś duszą. Pamiętam coś na potwierdzenie? Nie wiele. Ale jestem tu po to by wam o tym opowiedzieć. Nie wiem czemu wy, nie wiem czemu tu jestem. Ale, karze mi to opowiedzieć, to to też zrobię. Ale za nim. Opiszę wam małą dziewczynkę, którą obserwuję- Nie wiem czemu. Ma niewiele ponad metr wysokości. Jest w jasnozielonej sukieneczce i taką kokardą ma spięte swoje brązowe włosy. Oczy niebieskie, spójrz w bezchmurne niebo w południe, a będziesz znać ich dokładny kolor. Delikatne rysy, drobny nosek i wyraźnie zakreślone usta. A gdy raz się uśmiechnęła- poczułem coś dziwnego w niby "sercu". A zatem opowieść. Krótka to będzie powiastka, bo to tylko dwa skrawki z życia... Razem około 6 godzin? Dużo pamiętam na te, powiedzmy 70 lat... Jak miałem osiem lat, zmarł ojciec. Mama mówiła że wróci, ale zobaczyłem w TV jak pakują go do foli. Cały zapłakany powędrowałem do rodzicielki. Nie wiem jak ją opisać, bo nie pamiętam twarzy. Pamiętam że miała długą jasnoniebieską sukienkę do kostek i tak samo długie brunatne włosy. Nie wiedziała jak mnie uspokoić po czym wzięła mnie na ręce i zniosła do fortepianu który stał przy schodach na piętro. Usiadła a mnie samego posadziła na swoich kolanach. Zaczęła grać spokojną melodię, niestety nie śpiewać. Nie wiele utworów znała na pamięć, ale kiedy zakładała słuchawki, swoją drogą prosiła bym zaczął używać ich najpóźniej jak się da, umiała zagrać wszystko. Z tak spokojnym utworem uspokoiłem się.
-Skarbie, czas do łóżka- powiedziała po czym pocałowała mnie w czoło.
-Dobrze, mamo...
I tu mam lukę w pamięci... Pamiętam gdy leżałem już w łóżku. Było ciemno lecz światło wpadło z roztwartych drzwi. Dokładnie pamiętam te dźwięki, mama grała kołysankę, i śpiewała.
-Oyasumi...- i tak dalej, za długo by pisać. Pomimo iż nie byliśmy w Japonii czy coś, to śpiewała w tym języku. Pamiętam jeszcze że nie dałem się nigdy namówić na śpiew. Tu mamy kolejną dziurę w pamięci. Kolejna scena, chyba mnie bolała, bo na samą myśl mam mroczki przed "oczyma". Pamiętam, trzymałem ją za rękę, którą przyciskałem do swoich ust, i co chwila całowałem. To było chyba w szpitalu... Mama, leżała, była osłabiona, z czego pamiętam, byłem świadomy że to dziś nadejdzie jej koniec. No ale, była podpinana do różnych dziwnych mierników. W porównaniu do wcześniejszego wspomnienia, minęło lekką ręką 30 lat. Skóra postarzała, tak jak spojrzenie i uśmiech. Ale nadal ten sam promienny głos. Zacząłem chlipać, po czym poczułem, chyba kobiecą, dłoń na ramieniu. Ona też była smutna. Poruszenie palcami dłoni, którą tak przykurczowo trzymałem przy twarzy, klęcząc obok łóżka. Spojrzałem na jej twarz, uśmiechnęła się, bardzo krucho, po czym powiedziała:
-Synku, Kocham Cię. I mam drobną prośbę, nigdy nie słyszałam jak śpiewasz. Chciałabym...- wzięła głęboki wdech- by to się zmieniło...
-A-ale... Mamo... Ja nic nie zna- chciałem powiedzieć, w ciężkim szoku. Ale przypomniała mi się ta kołysanka którą grała mi co noc bym zasnął. Tęczówki zadrżały nieznacznie, po czym znów zalały się łzami- Znam... Znam jeden tekst, tego nie mógłbym zapomnieć...
Wstałem i wciąż trzymając ją za dłoń rozpocząłem śpiew. Kołysanka której tekst i dźwięk fortepianu wyryły mi się w pamięci. Słyszałem, jej śpiew i jej grę... Ja nie śpiewałem sam, śpiewałem z jej śpiewem w sercu, z tą melodią... Podczas gdy spełniałem jej marzenie:
-Gwiazdko, mam dwie prośby... Uśmiechaj się, bym mogła się śmiać spoglądając na to z góry. Śpiewaj, śpiewaj jak najwięcej bo przyniesiesz tym uśmiech innym...
Podczas tego jak śpiewałem aparatura zaczęła pikać i inne takie. Odeszła, podczas gdy śpiewałem dla niej, i trzymałem ją za rękę. Pamiętam jeszcze tylko to, że wpadłem w szloch i przytuliłem się mocno do niej. A więc to wszystko co pamiętam... Wszystko co miałem do przekazania. Zaraz... Co robi tą dziewczynka? Usiadła do fortepianu, i zaczęła grać... Grać to co ona, śpiewać jej głosem... Mamo... To ty...? Patrzę i słucham. Czuję że gdybym miał ciało wpadłbym w nieopanowany płacz i szloch. Czemu... Nie mogę Cię teraz przytulić, czemu... Nie mogę teraz powiedzieć kocham Cię? Ja... Ja chyba płacze... Nie wiem jak... Ale... Ale... Nagle obróciła się w moją stronę i spojrzała wprost na mnie. A przecież nikt mnie nie widzi... Z uśmiechem i ciepłym spojrzeniem powiedziała:
-Cierpliwości. Jeszcze trochę i się znów spotkamy.
Teraz, już na pewno ryczę... Jej prawdopodobnie Tata, podszedł i spytał do kogo to było, a ona na to:
-Coś kazało mi to powiedzieć. To wszystko tatusiu.- zeskoczyła z krzesełka i złapała ojca za dłoń, po czym w podskokach, zniknęli z mojego pola widzenia. Mamo... Kocham Cię, bardzo mocno Cię Kocham.
~*~
To tak, śmieszna historyjka jak to wymyśliłam: Przewróciłam się na mój ryjek. Naprawdę! Tak od tak! Dlatego jest tak bardzo szybko... A piosenka o którą mi chodziło... To jest piosenka Cul- White Knight. Bardzo podoba mi się też wersja Rin, ale i tak macie oryginał: https://youtu.be/lRdyTjpCoSw. Mam nadzieję że się podobało, i jak zwykle, liczę na komentarz ^^
środa, 29 lipca 2015
Płatek śniegu ~One Shot~
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz