czwartek, 4 lutego 2016

Sekai no Hikari ~Rozdział 4: Ochrona

      Akcja, akcja, akcja- szeptałam bez przerwy pod nosem. Jakoś nastroić się trzeba. Zwierzak wciąż w swej ogromnej postaci patrzył bez przerwy na ręce Feniksa. Biedak drżał przy każdym wydechu braciszka. Bał się że zaraz trzaśnie ogniem i na głowie zostanie mu jeden, jedyny tlący się włosek. Sam taki obraz byłby dość śmieszny, biorąc pod uwagę że jego głowa jest idealnie okrągła...
      Podeszłam do puszystego stworzenia i poklepałam je pociesznie po garbie. Spojrzało się na mnie naburmuszone. Jakby, wzrokiem który kazał coś sobie przypomnieć...
-Mam! Feniks, pamiętasz jak złożyłeś obietnicę Springowi?- wyrwałam.
-Złapał się pierwszego lepszego chuchra i kazał się tobą zaopiekować i ?
-Spring stoi przed tobą. Może nie we własnej skórze, ale we własnej duszy~ Pewnie chce się dowiedzieć, co się działo przez 5 lat....
-A! T-to trzeba było od razu!- oderwał się od monitora i spojrzał na brunatną kulkę siedzącą tuż obok- E!?
-Energi mu zabrakło- burknęłam krótko.
      Wzięłam więcej powietrza w płuca, i znów zaczęłam sprawdzać mój ekwipunek. Spluwa automatyczna z pociskami paraliżującymi- jest. Kilka par kajdan- jest. Są podobne do tych co używają nasi przeciwnicy, no ale~ Różnica jest obecność demona w naszych.  Miksturki na żywotność, i na osłabienie wroga- są. Moje kochane dwa mieczyki też są, ale bez nich to ni rusz. Bicz- tego mi brakuje! Hm... O! Spadł na ziemię! Podniosłam go, i odhaczyłam na memorycznej liście jego obecność. Wszystko jest, ubrałam się w ekwipunek, i ze smutkiem stwierdziłam że jest ciężki. Natychmiastowo rzuciłam czar przyspieszenia. Zwierzak popatrzył się na mnie z niedowierzaniem- trwa on do zdjęcia, ale przez to męczę się szybciej. Zawsze kiedy chciał go użyć- zabraniałam. Za wiele energii kosztowałoby go to. A nie powiem- że miał jej dużo mniej jak ja.
      -Alarm! Alarm!- rozbrzmiał systemowy głos auto-obronny, a wszystkie światła zaczęły migotać ostrą czerwienią- Wykryto portal! POWTARZAM! WYKRYTO PORTAL! Przewidywany czas 40 sekund. Częstotliwość 300Hz! ALARM! POWTARZAM SEKWENCJĘ!- zanim miły głos ciągną dalej ja już byłam daleko po za namiotem. Wstrzyknęłam odpowiednią ilość energii mojemu kompanowi, i dosiadłam jego garba. Na każdą osobę przechodząca przez portal potrzeba około miliona herców. Stawiam na około 10 osób.
      Wiedziałam że portal będzie przy klifie- najkrótszej drodze do kryształu. Na wszelki wypadek postanowiłam dobrnąć do celu tak, by mieć tę drogę na oku.
      Gdy byłam już około 20 metrów od klifu, poczułam zapach Portalu. Jest on bardzo specyficzny, jakby, węglowy? Nie umiem powiedzieć. Odruchowo spojrzałam w odpowiednią stronę. Był. Był tam zielono-niebiesko-fioletowy portal. Ale jak to? Mam jeszcze 10 sekund? Wytężyłam wzrok. Raz... Dwa... Trzy...Cztery... Pięć... Sześć... Po chwili portal się zamkną. Sześć? Tak mało?
-Drużyna A na wioskę. Ja jako drużyna B idę po kryształ.
Miło słyszeć, że będzie zabawa. Mają około 300 metrów w obie strony. Szepnęłam informacje do mikrofonu. Pięć osób idzie na wioskę, bez problemu, nawet blondyni by ich rozłożyli na łopatki, bez większego i zbędnego wysiłku. Uśmiechnęłam się szyderczo. Pewny siebie? Czy tak silny że jest zespołem jak ja? Przeskanowałam wzrokiem jego widoczny ekwipunek. Miecz, pistolet plazmowy, i o zgrozo, kajdany... Te naszyje, osłabiające... Hm... O ile pan w czerni nie jest mi straszny, moge bać się pistoletu, póki nie strzeli i nie spudłuję nie znam jego zasięgu i działań. Chłopk ruszył , a ja już bez zbędnych ceremoniałów za nim.
      Po średnio 10 sekundach wystrzelił w moją stronę pocisk plazmowy. Na szczęście uniknęłam go. Niebieski- przenoszący, prawdopodobnie di ich bazy. Oh, jakbym ja tak się tam znalazła... To... Uhuhu! Biedna główna baza. Blondyn nie przerwał biegu. Parł na przód z całą swoją prędkością. Szybki, szkoda że mam te toboły.... Spring prawdopodobnie go rozpoznał, i spluną nań ogniem.
-A TEN LAS! UWAŻAJ TROCHĘ!- krzyknęłam na zwierzaka i pobiegłam szybciej. Chłopak jakby powstrzymywał się od walki. Gnał dalej w stronę kryształu.
-Dość łaski!- krzyknęłam po czym pobiegłam jeszcze szybciej, chwyciłam prawe ostrze, i wyprowadziłam cios z nad głowy, celując w ramie chłopaka. Przewidziałam blok. I dobrze zresztą. Chłopak wywinął się do tyłu i szerokim na około dwadzieścia centymetrów mieczem zatrzymał cięcie dla niego prawdopodobnie śmiertelne. Mierzyliśmy się wzrokiem przez przeszło sekundę, to co ujrzałam strasznie mnie zszokowało. Kiedy jeszcze wisiałam w powietrzu, zamachnęłam się nogą i kopnęłam go w brzuch. Kaszlną i odbiliśmy się od siebie, na średnio 10 metrów.
-Wiesz...- zaczął lekko złamanym głosem po ciosie w przeponę- Mam dziewczynę... Naprawdę ją kocham... Dlatego...- oparł się na mieczu i staną stabilniej. Korzystając z okazji że mnie nie obserwował chwyciłam za bicz, umieszczony u dołu moich pleców- NIE SKOŃCZYSZ ZE MNĄ TAK ŁATWO!- wykrzyczał kolejny raz i ruszył na mnie. Najpierw prawe ostrze skierowałam przed siebie, ustawiając je w jego stronę. Uśmiech na jego twarzy podpowiedział mi że zaatakuje z przeciwnej strony. Bez zawahania uderzyłam skórzanym biczem w jego ramię. Nie spodziewał się tego. Odskoczył w tył, a ja ruszyłam z kolejnym natarciem. Skupił się na mnie, byłam pewna że oberwę, gdyby nie mój kompan, oczywiście. Kula ognia powędrowała wprost na niego, przez co znów musiał się cofnąć. Odskoczył chyba w ostatnim momencie. Przykucnęłam na chwile, żeby odbić się gdy ogień zniknie. Znów, cios znad siebie, śmiertelny, gdyby nie dwa sztylety. Najpierw krzyżując je przesuną ostrze tak by wbiło się w ziemię, a potem wziął zamach i wbił mi sztylet w lewe ramię. Zapewne zamiarem było serce ale nie zdążył. Syknęłam głośno i odbiegłam od niego pod osłoną ognia, który aktualnie go zajmował.
      Pieczenie i pulsacje, poinformowały mnie o jeszcze większym problemie niż rana. Trucizna, prawdopodobnie na podstawie metali ciężkich które wyżerają tkanki. Są one niebezpieczne, i to właśnie zagraża mojemu życiu. Widziałam zielonkawy płyn na końcówce sztyletu. Sięgnęłam do saszetki, i znalazłam probówkę. Pobrałam trochę płynu, zabezpieczyłam go i schowałam tak, by sie nie wylał pod żadnym pozorem. Jeśli szybko tego nie skończę zginę. Zaczęłam się leczyć, póki zwierzak jaszcze dawał radę go zajmować.
-Feniks!- powiedziałam do mikrofonu- Potrzebny medyk, i spec od odtrutek.
-Uniwersum? Naruto?- spytał pośpiesznie, wiedząc że stało się coś złego.
-Byle szybko- wymówiłam to z nutą stresu w głosie.
      Postanowiłam wykorzystać kolejną broń, tym razem palną. Tak, chwyciłam za pistolet, i zaczęłam ostrzeliwać naszego zdrajcę. W tym momencie oboje jesteśmy w sytuacji dwa na jednego. Ja i Spring na niego. Oraz On i uczucia na mnie. Nie wiem czy mi się uda. Mam nadzieję że tak. Prawdę mówiąc zabiłabym go gdyby nie moje zawahanie się przy drugim natarciu...
-Głupie uczucia...- szepnęłam pod nosem, i tym razem wycelowałam celnie w jego nogę. Postrzeliłam go w udo. Zobaczyłam czerwony strumień krwi, który potwierdził moją obawę i szczęście- strzał w aortę. Pobiegłam do niego i skułam kajdanami. Potem zabrałam jego kajdany i dodatkowo, zapięłam je na nim. To nie pozwoli mu się ulotnić poprzez portal.

~*~
Dobry ! Witam i się kłaniam, wena powróciła to jest rozdział, przepraszam że nieregularnie, ale pracuje nad kilkoma projektami... Więc wybaczcie >.<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz