-Dobra Aruki!-krzyknęłam- Będziesz magikiem!
-Naprawdę!?
-Naprawdę!- odparłam- Nie będzie mnie do pół roku, więc będziesz musiał się uczyć zaklęć i teorii na blaszkę.- pstryknęłam palcami i na stole pojawiło się 10 książek z teorią magii-Powodzenia.- powiedziałam uszczypliwie.
-A-aruki... Jesteś pewien?- spytała lekko zszokowana jego matka.
-Tak mamo! Chcę być magikiem choć w połowie tak silnym jak pani Rossa!
No cóż, bywa i tak. Wytłumaczyłam mu same początki. I wróciłam do siebie ze Springiem na ramieniu.
-Masz wybór.- powiedziałam siedząc na łóżku- Idziesz ze mną do innego wymiaru, albo zostajesz tu pod opieką Arukiego.
Jedyne co zwierzak zrobił to wczepił się bardziej w moje ubranie w geście "Nigdzie nie lezę"
-Ale i tak będą takie uniwersa do których za Chiny ludowe cię nie zabiorę!- powiedziałam przekornie.
-Hi!- potwierdził z najszczerszym uśmiechem jaki widziałam od lat.
-Dobrze, jutro wracamy do biura na jeden dzień, potem średnio tydzień kontroli u śpiewaków i zadania, gotów?- spytałam a on przytaknął
Następnego dnia byłam w biurze z rana. Dziwne jak na mnie. Chciałam szybko to mieć za sobą. Ze zwierzakiem na ramieniu szłam powoli przez miasto z jedną słuchawką w uchu, drugą dzierżył mój puszysty przyjaciel. Nie zrażał się do muzyki japońskiej. W sumie, to dobrze, przeżyje ze mną wśród śpiewaków. Kroczyłam przez miasto i obserwowałam wszystko i wszystkich. Z czego wiem fala teraz działa zawzięcie tutaj. Co może być dowodem kolejnych przetrzymywanych. Jednak każdy z członków jest przez nas obserwowany, znamy większość ich ruchów. W gęstym tłumie ludzi zauważyłam blond czuprynę- Mojego chłopaka.
-Spring! DO TOREBKI MIGIEM!- czmychnął z prędkością światła do mojej torby na ramieniu, zapięłam ją, nie udusi się, na szczęście, jest lekko podziurawiona... Zrozumiał przekaz i nie wyściubiał nawet nosa przez drobną szparę, siedział cicho, jakby go nie było.
-Hej!- wykrzyczał już z daleka- Cieszę się że cię widzę!- ciągną dalej nonszalanckim tonem.
-Alex! Hej!- odpowiedziałam mu uśmiechem- Nie wiedziałam że wróciłeś.
-I ja też...- odparł już nie krzykiem, bo staliśmy obok siebie, cholernik jeden wyższy ode mnie...- Też nie wiedziałem że wróciłaś...
-Wczoraj wieczór, a nawet dziś rano, dziś znów jadę...- powiedziałam już trochę spokojniej.
-Ja wróciłem z tydzień temu, jadę dziś, szef powiedział że jak nie będzie konkurencji to w 3 miechy się zawinę... No cóż, śpieszy mi się, do zobaczenia skarbie~- rzucił już na odchodnym.
-Pa!- wydałam z siebie okrzyk, krótki, i jakiś bez uczucia.
Dziewczyny z mojej klasy jednogłośnie stwierdziły że gorszy dzień, i muszę przetrzymać. Nic nie pomagały, nie pytały się. Fakt, często po prostu miałam dzień, w którym lepiej było zachować kilometr odstępu przy kichaniu, i tyle samo gdy się do mnie cokolwiek mówiło, jednak to nie ten dzień. Ubrana w czarną bluzę po tacie, przydługą, i przydużą maszerowałam na skazanie- Niemiecki. Nauczyciele nie pytali mnie tego dnia od samego rana, nie zwracali uwagi, gdy zasypiałam, chyba mama napisała wiadomość, w chwili gdy była trzeźwa. Mimo słuchawek w uszach, usłyszałam przelotnie "Idź po niego, Annie, może na niego nie nakrzyczy? I zareaguje inaczej"-głos Katriny otarł się o moje uszy, po czym dosłyszałam jeszcze Annie. " To nie jest dzień, jak zwykle, coś jest nie tak..." NO BRAWO!-jęknęłam wtedy w duchu, niezbyt dobrze łącząc fakty, z grzywką na pół ryja, Nie. Na cały ryj. Szłam powolutku przed siebie, zostając w tyle za klasą.
Poczułam opór, który nie pozwalał mi iść ani przed siebie, anie do boku lewego, czy prawego. Śmiejący się, irytujący opór, który mi się podobał. Ściągnął w tamtej chwili moje słuchawki, i zablokował jakąkolwiek ucieczkę swoimi ramionami, po polsku mówiąc- przytulił.
-Co się stało?- szepnął do mojego ucha w tamtej chwili.
Powoli otworzyłam oczy, wyglądały jak drobne szmaragdy, zaszklone łzami oczy szybko omiotły okolicę. Zdyszana Annie, i przyglądająca się wszystkiemu z ukosa Katrin. Głęboki oddech. wyciągnęłam ręce przed siebie i przycisnęłam się do niego, tak mocno jak tylko umiałam.
-Mój... Mój... Mój tata nie żyje...- Powiedziałam po kilku minutach, po czym już naprawdę, boskie siły nie mogły mnie uspokoić. Płakałam jak bóbr, pamiętam że dyrektorka zwolniła nas już do końca dnia, siedzieliśmy cały czas w pokoiku relaksacyjnym, "siedzieliśmy", raczej leżeliśmy na leżance... I to wydarzenie zaważyło nad naszymi relacjami, lecz teraz jest zupełnie inaczej...
Dobrze zachowany budynek, który z otwartymi drzwiami, przywitał mnie gościnnie. A dosłownie, sekundę po przekroczeniu progu, przewalili mnie blondyni. Wszyscy. Len, Rin, Yuu, SeeU, SeeWoo, Lily, Akita, Oliver, Yoho(loid), Leon, Mayu... Nie, nie miała siekiery... Po prostu rzucili się na mnie w euforii. Spring, był cały. Zdążyłam go przytulić i uchronić przed ich uściskiem.
Okazało się że najbezpieczniejszym miejscem pupila stał się czubek mojej głowy. Innego wyjścia nie widziałam, jak i zresztą on. Miałam wakacje od wszystkiego na przeszło dwa tygodnie, wesołe, pozytywne, pełne śpiewów, dyskotek, ciepluchnego jedzonka ( <3 ).
Na odchodnym, wpadłam na zdyszanego Feliksa.
-Rossa!- zdyszany wpadł na piętro gdzie siedzieliśmy w ostatni wspólny wieczór na dłuższą metę- Twój wymiar...- dodał po chwili- CHCĄ UKRAŚĆ KAMIEŃ PAMIĘCI Z TWEJ WIOSKI! I WSZYSTKICH WYTŁUC!
-CO???!!!- wstałam ekspresowo, a zwierzak zaczął warczeć, pokazał kły, o których nie miałam zielonego pojęcia. Zęby tak straszne i ogromne, że wszyscy zgromadzeni się go wystraszyli. Byłam zmuszona wziąć go na ręce.
-Kwarc ten daje żywotność wielu istotom, chcą go skraść, by z tych istot pozyskiwać wiele surowców, typu mięso, futro, rogi. I ewentualnie, nowy pierwiastek- Magii.
-Zniszczę...-szepnęłam pod nosem- zniszczę, jeśli tkną miejsce w którym był braciszek!
-Rossa!- krzyknęła Miku- Czy Love is War się przyda?
-Nie, to troszkę bardziej, ludzka akcja, prędzej jakiś straszny demon, czy coś... Albo Karakuri Burst , lub Mistole, czyli perypetie o naszej jemiole kochanej plus, niebieska i czerwona magia.
-Idziemy.-Rzucili jednocześnie, główni zainteresowani, chciałam już zaprzeczać- Wykradniemy się za tobą, jak nie pozwolisz- ciągnął Len- Już raz to zrobiliśmy, pamiętasz? Uratowaliśmy ci szanowne cztery litery z pomocą Karakuri Busrst.
Vocaloid- syntezator głosu. Dla mnie jednak, w 100% są to przyjaciele, bez wyjątku. Każde z nich śpiewa, jednak w szczególnych przypadkach mogą "aktywować siłę" danej piosenki na 48 lub 72 godziny. Często to stosują Kagamine. Upierają się by mi pomagać. Dlatego ich mogę zabrać na starcie, nie boję się, jedno i drugie umie zabić. Jednak potem są osłabieni, i potrzebna jest im specjalistyczna opieka medyczna, bez niej ani rusz. To mnie zawsze martwiło... Opieka medyczna. Medyczny ninja się kłania~ Ta się siedziało w Naruto około 30 lat, to się ma.
I tak poszli. Akcje zaplanowali na jutrzejszy ranek, nie miałam wiele czasu. Trzy jednostki mnie nie licząc, plus Kagamine. Wystarczająco. Obudziłam całą ludność z wioski, całą.
-Aruki!- jęknęłam w tłumie- Aruki!- chłopak pomachał mi wiązką światła.
-Jestem! Co się dzieje!? Mogę pomóc?!- spytał pośpiesznie.
-Będąc szczerym, dowiedziałam się, że ktoś chce napaść na wioskę... Nigdzie nie idziesz, to Niebezpieczne.- Powiedziałam- Spójrz, tam jest ognisty Feniks, a tam, wodna Sójka ( dopisek autorki: tak, bo tak mi to ładnie brzmi). To moi przyjaciele, oni wraz z piątką moich przyjaciół ubranych na czarno, będą was bronić. Jeśli ktoś wejdzie do środka waszego zbioru, obezwładnij go. Umiesz już, prawda?- dopytałam się chłopca- Nie martw się, wrócę... Na pewno...
-O to się nie martwię!-rzucił prędko- A ja za to wiem kim jest Spring!
-Hę?- zdezorientowana odchrząknęłam się tylko- A, że nazwa? No mów.
Kucnęłam przy chłopaku, a Spring widocznie zadowolony z tego faktu przysiadł mi na ramieniu.
-To Ognik duszy.- powiedział przymykając lekko oczy, by sobie wszystko przypomnieć- Jest to zwierzak, który przyjmuje duszę ludzką. Większość z nas stanie się nimi po śmierci. Przychodzą do ludzi tylko i wyłącznie, gdy znajdą swoich bliskich, a to oznacza że...- zwierzak cmoknął mnie w polik i uśmiechnął się promieniście.
-Braciszku...- jęknęłam pod nosem i przytuliłam go tak mocno jak mogłam, by nic mu nie zrobić.
-Podobno przy krysztale świata, można takiego ożywić... Z tym zaklęciem.- podał mi zawiniątko do ręki- Choć, musi tego chcieć i on...- dodał smętniej.
-Dziękuję, Aruki. Zapewne nie pamiętasz, ale... Kiedyś w wiosce było dwoje magików, Zmarł, ratując mnie...- wzięłam głęboki oddech i miałam już iść- To co... Braciszku znów uratujemy świat?
-Mogą zamieniać się w bestie wojenne.- powiedział brunet- Gdy przekażemy mu trochę energii magicznej, zamienia się w ogromną bestie czteronożną, ogromne kły i tak dalej...- powiedział dalej, demonstrując wszystkie straszności rękoma. W porównaniu z powagą sytuacji, to było komiczne.
-Wiesz, wolę nie próbować w tłumie...- dodałam z uśmiechem- Dobra, Braciszku, uratujmy świat!- Krzyknęłam zawzięcie i ruszyłam przed siebie, przedzierając się przez tłum.
Kolejny raz już biegłam przed siebie. "Kai" Krzyknęłam komendą w myślach, i w salcie do przodu około półtora metra nad ziemią. W moich dłoniach pojawiło się jedno ostrze i bagnet.. Przekazałam zwierzakowi trochę mocy magicznej. Stał się czymś podobnym do lwa, tyle, że paszczęka większa.
-Spring, umiesz coś jeszcze?- w odpowiedzi jedynie buchnął mi kulą ognia z paszczy- No masz ci los, tylko mi ich nie spal, biorę do niewoli, zemszczę się...- Spojrzał na mnie maślanym wzrokiem.
Nie pozwolę, zniszczyć im mojego świata. Bezpiecznego zalążka, które jest moim kątem w całym labiryncie światów. Rzucę światło, Światło Świata, na każdy kąt w którym byłam choć raz. Zatrzymam choć miałabym wyrżnąć ich w pień...- Takie myśli mnie cały czas nękają. I nigdy nie odważę się zmienić tych słów! TO DEKLARACJA!
~*~
Szczerze nie wiem czy wam to się spodoba... Ale to jest coś dla mnie. Stwierdziłam "A może ktoś to będzie chciał czytać?" jak nie to nie ^^ Teraz już powoli lecz widocznie zobaczmy na drogę gdzie widać, co konkretniej maniaczę... No cóż...
NO ALE! Misie wy moje! Za wszelkie osłony dziękuję. Nadzieję mam że się podobało!
Słuchajcie, jest to okres przed świąteczny... Więc... Wszystkiego najlepszego! Zdrowia! Rodzinki! Uśmiechu! Pomyślności! Dobrych ocen/zarobków/planów na przyszłość! Wszystko się przyda! Miłego mikołaja, któy nawet jeśli nie przyniesie wam tego dużo, i tego co chcecie, to żeby dał wam to od serca, a nie dla zasady bo to jest ważne! Wszystkiego co najlepsze! A kolejne plany się snują... Muszę przyśpieszyć pisanie Hikari i Gami, ponieważ mam za wiele pomysłów. Dawajcie mi w komentarzach znać, z czego chcielibyście FF... Mam zamiar coś opublikować z tego podgatunku, a w rękawie mam tego sporo.
DO NASTĘPNEGO~~~